Muszę się Wam przedstawić:
Dzień dobry, nazywam się Malwina Dutkiewicz,
mam 23 lata i nigdy nie obejrzałam do końca „Titanica”. Tak, serio. Ja też się za to podziwiam.
Za każdym razem mam powtórkę z rozrywki. Jak już jestem ze znajomymi
i proponuję, żebyśmy obejrzeli jakiś film to zazwyczaj słyszę: „ No co Ty! Serio tego nie oglądałaś?! No błagam Cię!” albo – druga opcja – „No jak chcesz to możemy obejrzeć” co oznacza, że mój towarzysz dany film ogląda co najmniej drugi raz. Rzadko się zdarza, że to ja znajduję super unikatowy film, o którym nikt wcześniej nie słyszał.
Znacie mnie tutaj teatralną, ale naprawdę! Mam też swoją filmową stronę – tyle tylko, że dużo trudniej mnie wzruszyć. Zanim kliknę play nie wiem czego chcę – bo z jednej strony chciałabym się coś fajnego,
z nieprzewidywalną fabułą, z drugiej lubię się pośmiać, ale tak do rozpuku. Cenię, kiedy montaż nie polega tylko na połączeniu klatek, ale niech też
nie będzie za bardzo przekombinowany. I tak dalej, i tak dalej…
Trudno się ogląda filmy wiedząc, jak wygląda proces ich powstawania.
Bo ja bym chciała, żeby to się działo naprawdę! Żeby nie było dubli ani wypadania z emocji. Żeby scena intymna była sceną intymną, a nie sztabem ludzi pochylonych nad łóżkiem. Utrzymanie zadowalającego poziomu energii w całym filmie jest już w ogóle wielką sztuką – jak tempo siada to nie będę męczyć się przed ekranem do końca. Tym bardziej, że w ciągu minuty mogę znaleźć coś innego wśród setek tysięcy tytułów zamkniętych w Internecie.
Mam jednak swoje perełki: produkcje, które kocham za to, że są refleksyjne, mają drugie, trzecie, pięćdziesiąte dno albo za to, jak pięknie mówią
o ulotności – o zakochaniu, o radości, o bólu, o zazdrości, o młodości,
o całej historii życia. Każdy z nich na swój sposób odświeża lub zmienia mi perspektywę patrzenia na człowieka. Poznajcie je:
***
The Hunger Games
Uwielbiam go za Jennifer Lawrence wcielającą się w Katniss Everdeen – główną bohaterkę, sprawczynię zamieszek w całym Panem, ale przede wszystkim ogromnie silną dziewczynę, która została postawiona przed sytuacjami bez wyjścia, gdzie pozornie nie ma nadziei i należałoby rozłożyć ręce. Rola w punkt, zagrana prawdziwie, bez zbędnego kombinowania
i nadgrywania – prostota środków zawsze się obroni. „Igrzyska Śmierci”
to pierwsza część zekranizowanej trylogii o tym samym tytule – pozostałe
to „W pierścieniu ognia” oraz „Kosogłos” – i zdecydowanie moja ulubiona.
Last Night
Za mistrzowski sposób pokazania tego, że stara miłość nie rdzewieje.
Za role Keiry Knightley i Guillaume’a Caneta, którzy sprawiali, że sama miałam ochotę przeżyć taką noc. Za to, że wyrażanie bólu wcale nie polega tu na płaczu ani rozbijaniu samochodów na pierwszym lepszym drzewie. Ten film znam niemal na pamięć, a i tak za każdym razem pozwalam zaskoczyć się scenie finałowej.
Pride and Prejudice
Wracamy do Keiry Knightley: wraz z Matthew Macfadyenem stworzyła kolejny świetny filmowy duet zakochanych. Ten film uwielbiam za klimat: za rodzinną sielankę, za to, że oglądając kadry z malowniczymi pejzażami można poczuć w powietrzu zapach rosy. Za drobne gesty i spojrzenia takie jak to przy podawaniu ręki Elizabeth, aby mogła wsiąść do powozu.
I za ostatnią scenę – Mr Darcy’ego w zwiewnej białej koszuli przy promieniach wschodzącego słońca – no bajka!
Lolita
Przede wszystkim za łobuzerską Dominique Swain, tytułową Lolitę, ale
w tym filmie dobre jest wszystko – mimo, że nie jest to propozycja zdjęta
z kinowego afisza to jest dużo bardziej wzruszająca niż niejedna najnowsza produkcja. Za relację pomiędzy dwójką głównych bohaterów – im bardziej jest złożona, im więcej ma w sobie niuansów, tym bardziej nie chce się odchodzić od ekranu! Uwielbiam też, kiedy film porusza tematy, o których na co dzień nie odważylibyśmy się rozmawiać nie ściszając głosu.
Atonement
W szczególności za przepiękne, estetyczne i dopracowane w każdym detalu kadry, które dają wrażenie dopracowanych ruchomych fotografii, a także
za Keirę Knightley siedzącą na pomoście w ciemnozielonej sukience
(tak, znowu ona – jestem zdania, że albo lubi się jej sposób grania albo wprost nie cierpi – ja zdecydowanie należę do tej pierwszej kategorii). Miłość, wojna, strach, niezrozumienie – dla każdego coś się znajdzie.
Total Eclipse
Za Leonardo DiCaprio, bo nie wyobrażam sobie nikogo innego w roli ekscentrycznego poety Arthura Rimbauda, za odwagę Agnieszki Holland
w mówieniu o homoseksualizmie, kiedy wcale nie było to modne,
za rezolutność, przewrotność, świeżość, trudną prawdę i morał:
jeśli kogoś kochamy, kochajmy go też w jego decyzjach.
Joker
Jeśli ktoś jest w stanie zarzucić coś grze Joaquina Phoenixa (Joker),
niech pierwszy rzuci kamień. No błagam! Arcydzieło! Na twarz pierwszoplanowego aktora i jego mimikę mogłabym patrzeć godzinami. Sama historia nie wciągnęła mnie tak bardzo jak przyglądanie się narastającemu obłędowi Jokera. Wcale się nie dziwię, że Phoenix dostał Oscara. Zdziwiłabym się, gdyby nie dostał.
What’s Eating Gilbert Grape
Leonardo DiCaprio w roli autystycznego chłopca czaruje prawie tak samo jak Johnny Depp – tak, bo tytułowy Gilbert to właśnie Johnny Depp.
Dacie wiarę, że on lata temu tak wyglądał?! Po zobaczeniu tego filmu zaczęłam szanować wrażliwość tego człowieka – oprócz „Piratów
z Karaibów” to jego kolejna świetnie dopracowana rola. Ta opowieść jest wielowymiarowa i z kim bym nie rozmawiała, dla wszystkich niesie inne przesłanie. A u Was jak jest?
The Wedding Planner
Za niegasnący sentyment, bo oglądałam ten film ze sto razy jako mała dziewczyna. Zawsze chciałam mieć taki sam domek dla lalek, jaki pojawia się w pierwszej scenie. Mało co pamiętam z tego filmu, ale lubiłam bijące
z niego ciepło – jest to z pewnością dobra propozycja dla romantyków.
Woman in Gold
Historia oparta na faktach. Po tym filmie zakochałam się w obrazach Gustava Klimta, w samej historii jego twórczości i zrozumiałam, że cudzym historiom życia należy się pamięć i szacunek. Świetna rola Helen Mirren, jak również jej ekranowego partnera Ryana Reynoldsa. O tym filmie pisałam w liceum pracę z polskiego, a pokazała mi go moja nauczycielka. Dzisiaj jestem jej za to ogromnie wdzięczna.
Chętnie poznam Wasze top10 – dajcie znać w komentarzach ?
***
Zdjęcia: kadry z filmów
A moze film.Mania wielkości.z Louise De Funes jest wart straty czasu. Pozdrawiam
Na pewno sprawdzę 🙂 Dziękuję za sugestię!
Ciekawe pozycje szczególnie „Co gryzie Gilberta Grape’a” bo to unikalny film.
Życzę sukcesów i cierpliwości do facetów 😉