Cisza naprzemiennie z doskwierającą nudą. Wszędzie żałość, żal i marność. Aktorzy niby są, ale jakby na drugim planie. Ledwo słychać ich głos. Nagle widzimy wnoszony przez statystów napis „Arbeit macht frei”. Gdzie jest ta „frei” ja się pytam?

Nie jest to spektakl ani przyjemny ani łatwy w odbiorze. „Kurt Gerron. Führer daje miasto Żydom” uderza we współczesnego widza, przyzwyczajonego do szybkości, Internetu i social mediów, brakiem jakiegokolwiek tempa akcji. Marazmem. Chocholim tańcem chciałoby się rzec. I naprawdę jestem w stanie zrozumieć, że taka jest konwencja i że jego twórcy chcą nam w ten sposób coś powiedzieć. Nie krytykuję jej i nie mam o to pretensji. Ale chciałabym wiedzieć od początku, o co chodzi.

I tutaj otwieram pole do dyskusji: czy widzowie, którzy przychodzą do teatru albo, tak jak to jest dzisiaj, odpalają okna streamingowe w swoich laptopach, mają zapoznawać się z programem danej sztuki przed jej obejrzeniem? Owszem, możemy łudzić się, że wszyscy tak robimy, bo chcemy wiedzieć na co wydajemy przysłowiowe 50 zł. Ale z moich obserwacji – ba, nawet z autopsji – wynika, że tak NIE JEST. I w tym miejscu pada największy z mojej strony zarzut do tego spektaklu: wprowadźmy widzów w akcję. Nie każmy im się domyślać, o czym sztuka opowiada. Tym bardziej, że akurat w tym przypadku znajomość kontekstu całkowicie zmienia jej odbiór, a jest to kontekst historyczny, na który bez konkretnej wiedzy sami nie wpadniemy.

Już tłumaczę: Kurt Gerron to niemiecki artysta, aktor i reżyser żydowskiego pochodzenia. W 1930 roku zagrał u boku samej Marleny Dietrich w słynnym w tamtym czasie filmie „Błękitny Anioł”. Na początku lat 30. dostał zaproszenie do Hollywood, ale je odrzucił. Raczej nie zrobiłby tego, gdyby przewidział, co będzie działo się z Żydami w Europie kilka lat później.

W 1944 roku Gerron dostał zlecenie od nazistów, aby nakręcić film propagandowy w obozie koncentracyjnym w Teresinie, który miał zaprezentować, jakie to cudownie humanitarne warunki panują w tym miejscu. Miał na to finalnie niewiele czasu – wyszło 11 dni – ale za to dostał gwarancję, że w czasie kręcenia propagandy nikt nie ruszy jego ani jego aktorów. Mógł przedłużyć życie kilkunastu Żydom w zamian za kinematograficzne oszustwo wobec całego świata. I tak, film powstał, ale tylko we fragmentach. Nigdy nie został ukończony. To, co widać na zarejestrowanym materiale, to zwykła mistyfikacja. Jedzenie, która „grało” w scenie, od razu po jej zakończeniu zabierano. Uśmiechnięci ludzie machający do kamery tak naprawdę przeżywali piekło za życia. Słowem: cudowny materiał do artystycznego przetworzenia. Nie dziwię się, że twórcy podjęli się tego tematu.

Bez znajomości kontekstu powiedziałabym, że „Kurt Gerron…” odstaje od tego, co w teatrze lubimy. Jest wolno, momentami bardzo dziwnie, nie bardzo wiemy, dlaczego aktorzy zachowują się jak anemicy. Mamy Kurta Gerrona (Agnieszka Kwietniewska), który jest kobietą i który jest w swojej roli, ale nie bardzo wiemy w jakiej. Mamy SS-mana, który chce poświęcić swoje życie dla idei, ale po co, skoro cała akcja przedstawienia od początku zmierza do rozkładu i śmierci. Oglądanie tego żywego pobojowiska ciąży, powoduje nie wiadomo dlaczego wyrzuty sumienia i sprawia, że najchętniej wyszlibyśmy po pierwszym akcie. Ale biorąc pod uwagę okoliczności nagle rozumiemy, że głosy, których niemal nie słychać, to nie problem z dźwiękiem, nie do końca precyzyjna, choć ciekawa, praca kamery to efekt specjalny, to, co leci na ekranach w tle to prawdziwe materiały archiwalne, a aktorzy, którym pozornie zabrakło energii wykonują swoją robotę bardzo dobrze.

Krótkie, pourywane komunikaty nieskładające się w dialogi to nagle celne, cięte riposty dopasowane do sytuacji, a poprzepalane kadry to zapowiedź tego, co stanie się niedługo w komorach gazowych.

Początkowa cisza to cisza przed burzą, a doskwierająca nuda to wynik przyspieszonego tętna.
W każdej chwili może nastąpić zawał.  

***

Teatr Śląski im. St. Wyspiańskiego w Katowicach

Reżyseria:
Wiktor Rubin

Tekst i dramaturgia:
Jolanta Janiczak

Scenografia:
Łukasz Surowiec
Wiktor Rubin

Kostiumy:
Hanna Maciąg

Muzyka:
Krzysztof Kaliski

Video:
Łukasz Surowiec

Reżyseria światła:
Michał Głaszczka

Asystentka reżysera i scenografa:
Monika Winiarska

Inspicjent:
Dagmara Habryka-Białas

Suflerka:
Anna Wesołowska

Realizacja projekcji:
Krzysztof Woźniak

Realizacja światła:
Maria Machowska

Realizacja dźwięku:
Wojciech Gąsowski
Marcin Łyczkowski
Mirosław Witek

Operator kamery na planie zdjęciowym:
Filip Chrobak

Dźwięk na planie zdjęciowym:
Krzysztof Bąk

Producent wykonawczy:
Małgorzata Długowska-Błach

Kierownik techniczny:
Maciej Rokita

Plakat:
Wiktor Rubin
Jadwiga Lemańska

Zdjęcia:
Przemysław Jendroska

Obsada:
Bartłomiej Błaszczyński
Katarzyna Brzoska
Natalia Jesionowska
Anna Kadulska
Agnieszka Kwietniewska
Michał Piotrowski
Aleksandra Przybył
Marcin Szaforz
Mateusz Znaniecki
Krzysztof Kaliski (muzyka na żywo)
Kamil Małecki (operator kamery)

Statyści:
Mateusz Banek
Krzysztof Ciemierz
Maciej Jabłoński
Mariusz Konieczny
Andrzej Kozak
Sebastian Krysiak
Arkadiusz Machel
Wojciech Pęksa
Wojciech Smolarczyk
Piotr Sobota
Piotr Stanusz
Jerzy Śpiewakowski
Robert Witkowski
Tomasz Wustrau
Sebastian Zastróżny

Koproducentem spektaklu jest Katowice Miasto Ogrodów – Instytucja Kultury im. Krystyny Bochenek.

Źródło:
https://www.warszawskie.org/wydarzenie/13