Spektakl „1989” to koprodukcja Teatru im. J. Słowackiego w Krakowie z Gdańskim Teatrem Szekspirowskim.
To eksperyment reżyserski w najlepszym możliwym stylu.

Mamy tutaj do czynienia ze znaczącą kartą w polskiej historii i trzeba przyznać, że przyjrzano się jej ze szczególną uwagą – oczywiście nie możemy oczekiwać, że musical zastąpi nam lekcje w szkole, natomiast posiłkując się rozmowami starszych ode mnie w kuluarach śmiem twierdzić, że bardzo dobrze ukazał nastroje, które wtedy w Polsce panowały. Dostajemy trzy historie: rodzin Wałęsów, Frasyniuków i Kuroniów, w których nie brakuje ekscytujących, jak i tragicznych momentów.

Co cieszy? Twórcy oddają głos kobietom, poznajemy liczne herstorie, dzięki czemu spektakl zyskuje feministyczny wydźwięk. Interesujące jest to, że mogą zostać odebrane jako niepoprawne politycznie – bazują na emocjach, które ścierają się z formującą się strukturą. Mamy również liczne nawiązania do współczesności, co dla młodszych pokoleń (w tym dla mnie) jest pomocą w zrozumieniu stosunku społeczeństwa do proponowanych przez rząd rozwiązań. O ile kojarzycie Matę i “Klan” – będzie dobrze.

Świetne, wytrzymane rytmicznie hip-hopowe numery, które wcale nie są oczywistym musicalowym wyborem są mocne, sugestywne, czasami nawet ostre w słowach i oceniające. Dostajemy konkret, który wzbudza w widzach ogromne emocje. Nie ma tutaj neutralnych przebiegów, podejmuje się ryzyko dyskusji z pozytywnym mitem “Solidarności”. Muzyka wygrywa – Andrzej Mikosz Webber, znany producent rapowy, który przez wiele lat współpracował z Łoną, stworzył utwory na miarę mainstreamu i nie wahał się wprowadzić ich do teatru. Szacun ✌️

Ogromną siłą “1989” jest zbiorowość – to mnogość artystów na scenie porywa, daje energię, zachęca do braku obojętności i działania. Współczesna forma trafi do młodych osób, a sentyment do tych wydarzeń przyciągnie starszą publiczność. Czuć, że przygotowaniu tego spektaklu towarzyszyła wyższa idea niż tylko interes zaprezentowania się jednego aktora. Postanowiłam nie wyróżniać nikogo z odtwórców ról, choć wielu było charakterystycznych. Zapewniam, że nie ma tutaj słabych wykonów ani czarno-białych postaci. W końcu owacje na stojąco po spektaklu o czymś świadczą 👏

Co martwi? Tak mała liczba terminów i bardzo szybko wykupywane bilety. Liczę, że każdy zainteresowany zdąży zobaczyć spektakl. Mamy polską wersję “Hamiltona” – choć recenzje są rozbieżne, to artystycznie naprawdę dobra robota.

Źródło:
tutaj i tutaj