– to najwłaściwsze i najpiękniejsze podsumowanie wczorajszego koncertu o wdzięcznym tytule „Mój jest ten kawałek… teatru!” zorganizowanego przez „Czarno na Białych” – studio rozwoju muzycznego i promocji artystów. Co prawda, to prawda: teatry zamknąć można, ale wyciągnąć z teatru człowieka już niekoniecznie.

Jak mówią organizatorzy, koncert został przygotowany z potrzeby serca, z głębokiej tęsknoty za sceną, na którą póki co perspektyw powrotu brak oraz z konieczności podzielenia się emocjami, które od dłuższego czasu w artystach się kłębiły.

Głęboko wierzę, że tak właśnie było: każdy, kto chociaż raz w życiu poczuł, że scena ciągnie go jakby co najmniej został przywiązany do kurtyny, wie, że pewnych stanów ducha i doświadczeń nie da się tak po prostu zatrzymać dla siebie. I faktycznie, tutaj tak było. Nie za wielkie pomieszczenie, podniosła atmosfera, która miała w sobie coś z kameralności. Wszyscy, zarówno prowadzący (Antoniusz Dietzius i Aneta Puławska), jak i artyści, byli ubrani w wieczorowe stroje, skupieni na tym, co się dzieje tu i teraz oraz starali się budować jak najlepszą atmosferę dla nas – oglądających to widowisko na ekranach swoich laptopów. Doceniam ten fakt, tym bardziej, że zdaję sobie sprawę, że niełatwo mówi się do kogoś, kogo się nie widzi.

A jeszcze trudniej śpiewa się i przekazuje energię ludziom, których obecności poczuć w żaden sposób nie można. Ogromny szacunek dla wykonawców – nie było złych występów, nie było „pustych przebiegów” i, co mnie zaskoczyło, naprawdę w każdym z artystów było widać bardzo charakterystyczną, łączącą ich na scenie emocję – wspomnianą już tęsknotę pomieszaną z jakimś żalem, smutkiem i ogromne pragnienie włożenia tego zasobu w piosenkę.

Absolutną i bezkonkurencyjną divą tej sceny była Marta Burdynowicz, artystka występująca m.in. w Teatrze Muzycznym Roma, Teatrze Muzycznym w Poznaniu czy w warszawskim Teatrze Syrena. Wspólnie z Karolem Osentowskim stworzyli w jednej z piosenek przepiękny, klimatyczny duet, ale to cover piosenki „Into the Unknown” z filmu „Kraina Lodu 2” sprawił, że miałam łzy w oczach. Jeśli myśleliście, że nie ma nic lepszego od oryginału, to jesteście w błędzie. Cudowna, wzruszająca i porywająca interpretacja, piękne góry w głosie i zabawa tempem. Chapeau bas!

Drugim diamencikiem, który szczególnie zapadł mi w pamięć, był autorski utwór Arkadiusza Borzdyńskiego pt. „Wojenny stan”. Choć tytuł może sugerować cofnięcie się do ’81 roku, tekst w żadnym razie o tym nie opowiada. Ilu było widzów, tyle będzie domysłów, o czym faktycznie traktuje ta piosenka. Dla mnie jednak jest – po prostu – o walce ze sobą, o to, by każdego dnia wstawać i być jeszcze lepszym, niż było się wczoraj. Bardzo dobry tekst i wykonanie

Została jeszcze wisienka na torcie, będąca jednocześnie najbardziej wzruszającym momentem całego koncertu: piosenka finałowa „Mój jest ten kawałek teatru”. Czy dla osób, które całe swoje życie poświęcają byciu na scenie, może być coś bardziej osobistego niż ten tekst? Nie wiem. Artyści stworzyli swój mały hymn i takiej niegasnącej miłości do tego zawodu, jaką mieli w oczach śpiewając ten utwór, im życzę.

***

Czarno na Białych – studio rozwoju muzycznego i promocji artystów
https://czarnonabialych.pl

Kierownictwo artystyczne:
Arkadiusz Borzdyński

Gość specjalny/prowadzący:
Antoniusz Dietzius

Prowadząca:
Aneta Puławska

Wystąpili:
Marta Burdynowicz
Agnieszka Tylutki

Karol Drozd
Karol Osentowski
Arkadiusz Borzdyński
Arek Chojnowski (gitara)
Monika Kołodziejczyk (skrzypce)

Bogdan Roik (saksofon)

Premiera:
30 listopada 2020

Źródło: https://mojkawalekteatru.pl/