Social media to potęga – nie trzeba o tym nikogo przekonywać. Można wykreować w nich idealną wersję siebie, można prowadzić wyśnione życie albo udawać kogoś, kimś się nie jest. Powiedzmy sobie szczerze: da się kłamać. Jednak jaka jest cena takiego oszustwa? „Kruk z Tower” odpowiada bardzo jasno: wysoka.
Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy mnie nie zawodzi. Szczerze i bez żadnego słodzenia: kiedy wybieram się tam na spektakl, a już ich trochę w tym miejscu widziałam, to z góry zakładam, że będzie dobrze. Że pojawi się puenta, będzie wyraźny punkt kulminacyjny, a w głowie zostanie mi refleksja. I tym razem się nie zawiodłam: reżyserka Aldona Figura może być z siebie dumna.
Legenda głosi, że dopóki kruki z londyńskiej Tower nie odfruną, jesteśmy bezpieczni. Tylko na jak długo?
„Kruk z Tower” to dramat psychologiczny autorstwa Białorusina Andrieja Iwanowa o oryginalnym tytule „To wszystko przez nią”. Matka (Katarzyna Herman) i Syn (Konrad Szymański) po śmierci (samobójczej?) ojca nie są w stanie utrzymywać ze sobą nawet poprawnych relacji. Kostia zamyka się w pokoju i cały swój czas poświęca na ślęczenie przed komputerem oraz pielęgnowanie rosnącej w nim nienawiści do kobiety, która go urodziła. Ta z kolei rozpaczliwie próbuje dogadać się z synem, a jej desperacja sięga do tego stopnia, że zakłada fałszywe konto na portalu społecznościowym i nawiązuje z nim rozmowę jako Toffi. W polskiej wersji komunikator Vkontakte podmieniono na Facebooka zapewne po to, żeby widzowie mogli lepiej utożsamić się z realiami przedstawionej tam historii. Tego, co dzieje się później, nie opowiem, bo nie chcę nikomu psuć niespodzianki ? Zdradzę tylko, że legenda głosi, że dopóki kruki z londyńskiej Tower nie odfruną, jesteśmy bezpieczni.
Tylko na jak długo?
Sztuka jest krótka, więc również powiem krótko: bywa bardzo zabawnie, by później mogło być nostalgicznie. Oglądamy słodko-gorzką opowieść o relacji, w której nikt nie jest do końca ok, ze świetnie wyważonym tempem akcji. Scenografia, choć jest jej bardzo niewiele, gra razem z aktorami. Widzimy huśtawkę nastrojów postaci-dosłownie. Bardzo dobre projekcje Marty Miaskowskiej dopełniają to, co dzieje się w naszej wyobraźni i na scenie.
Na koniec główni sprawcy scenicznego zamieszania: aktorzy. Katarzyna Herman w roli Matki wreszcie ma miejsce do zaprezentowania swojego znakomitego warsztatu aktorskiego i to się ceni. Konrada Szymańskiego miałam okazję oglądać już w Teatrze Collegium Nobilium Akademii Teatralnej, ale dopiero tutaj miałam okazję dostrzec jego faktyczny potencjał. Stworzyli na scenie wspaniały duet, który ogląda się z zainteresowaniem od początku do końca. A przecież o to chodzi.
***
Reżyseria:
Aldona Figura
Tekst oryginalny:
Andriej Iwanow
Tłumaczenie:
Bożena Majorczyk
Scenografia, kostiumy:
Joanna Zemanek
Światła:
Andrzej Król
Projekcje:
Marta Miaskowska
Muzyka:
Radosław Duda
Obsada:
Katarzyna Herman
Konrad Szymański